czwartek, 12 grudnia 2013

Dzień dobry, poróbmy magię po domowemu.

Żegnajcie, o czcigodne duralexy.

Sztampowe "pierwsze wpisy" przebijają wszystko inne "pierwsze", bo przy innych nie ma tyle czasu na zastanawianie się, po prostu jakoś idzie. A tu proszę - zastanawiaj się, człowieku, poprawiaj, edytuj sto razy. Nie, nie, nie, odpuszczamy sobie takie ceregiele. Uznajmy, że wstępne Haj, haj, hałarju już za nami i znamy się jak łyse konie (zawsze mnie zastanawiało co ma poziom znajomości do poziomu ich grzywy).

A skoro już po powitaniach, spróbuję ładnie wytłumaczyć, co się tu będzie wyprawiać. Otóż od jakiegoś czasu męczy mnie pomysł bloga, na którym zamiast wpisów na zamówienie (bo dali pieniążki, to chwalę), będzie bardziej w kapciach, po domowemu. Ale, ale, takiemu ładnemu domowemu! Bez kapuśniaków, rozciągniętych dresów, brzydkich kapci i narzekań na złego lubego. No wiecie, kojarzycie przecież ładneobrazkiztumblra i te sprawy... Ich "domowe" trochę się mija z naszym polskim domowym, więc czas to zmienić (albo poudawać w sieci, że zamiast rozczłapanych kapci mamy urocze futrzane kapcioskarpety, tysiąc lampek na oknie i kreatywne świeczniczki).

Tak więc tutaj zrobimy naszą własną definicję domowego: trochę lepszą, fajniejszą, z pomysłem i bez meblościanek.

Czyli plan jest taki: zamieniamy brzydkie duralexy na kreatywne-białe-kubki, prlowskie siaty na torby, co to już nie są wiochmeńskie ale still eco a zamiast zdjęć wypadających z rozklekotanych albumów, kopert, książek, szuflad i lodówek (są tu tacy?) sprawiamy sobie bialutkie ramki na fotografie naszego pięknego lica. Mimo iż z podniesionym czołem /razem z 116 tys. innych pań na fb/ reprezentuję chujowe panie domu (i biedę trochę też), stwierdziłam że takie wymiany brzydkich-domowych-rzeczy na ładne-domowe-rzeczy to niegłupi pomysł. Jest szansa, że nagle cała ludzkość uwierzy, że to nie moje kubki lecz moja osobowość sprzątaczki ewaluowała. To samo radzę zrobić i wam!

Także tego, keep calm, bo niedługo nachodzą fajne pomysły na prezenty, które będziemy dla was robić osobiście na zamówionko (w tym już nie jesteśmy tacy źli jak w sprzątaniu).

Ale o tym następnym razem, przy okazji kolejnych narzekań na świat lub głupawej euforii nt. świąt i reniferów, zobaczymy co nam los przyniesie.

A wy, napisaliście już list do Mikołaja? Prosiliście o nowe duralexy? Jak tam sytuacja się przedstawia?